Sesja portretowa w Makach pod Poznaniem
Krótka historia o tym, jak skasować najlepszą kieckę podczas sesji ;)
W fotografii codziennie się uczysz – czy tego chcesz czy nie,
- mniej na zleceniach,
Kiedy musisz dać klientowi gwarancję udanych zdjęć,
ale więcej gdy fotografujesz na luzie i możesz podjąć pewne ryzyko.
O makach rozmawialiśmy z Anią już od kilku tygodni - sama znalazła idealne miejsce na zdjęcia w okolicy Poznania. Postanowiliśmy zrobić sesję na przekór wszelkim zasadom prawidłowej fotografii: upalny czerwcowy dzień, południe, ostre słońce, bez asystenta – i tyle sprzętu ile zdołamy unieść na miejsce. Zobaczmy jak to wyszło.
Świecenie blendą z uwagi na wiatr i z braku pomocnika z marszu odpadło – zdecydowaliśmy się na doświetlanie ze statywu i lampy.
Czas na fotograficzny eksperyment:
Teoria mówi, że jeśli chcesz fotografować w plenerze w południe, to:
- będą ostre cienie na twarzy
- idź do domu i poczekaj na złotą godzinę
- lekka lampa błyskowa może być za słaba o tej godzinie
- naprawdę idź do domu, wypij piwo i poczekaj na złotą godzinę
- rozmycie tła za modelką może być niemożliwe przy takiej ilości światła
No to sprawdźmy:
Udało nam się trochę zapanować nad mrużeniem oczu podczas zdjęć. Resztę przeciwności pokonaliśmy dzięki dobremu przygotowaniu.
W celu wyrównania oświetlenia wykorzystaliśmy nieliczne chmury na niebie. W ramach testów, zabrałem też swój ulubiony, efektowy i najtrudniejszy z obiektywów – tzw. tilt-shift. Doświadczeni fotografowie wiedzą, jak trudno tym szkłem złapać ostrość w portrecie, trudno dobrać ilość światła, ale malowniczość kładzenia płaszczyzny głębi ostrości jest naprawdę ekscytująca!!!
Zmieniliśmy ujęcie i namówiłem Anię na inną perspektywę. Dodam, że chciałem mocno ograniczyć wygodę swojej pracy, więc celowo zostawiłem w firmie wszystkie szerokokątne obiektywy, i trochę się nagimnastykowałem, żeby zrobić to zdjęcie!
Jak się okazało, za tę fotę, dostało mi się później po uszach – może Wy, Moi Drodzy, wiecie jak wywabić plamy z maków i trawy? :-D
Dzięki za uwagę i polecam kolejne wpisy na blogu do poczytania.
Maciej Bobyk