Wspominki Woodstock 2019 Pol'and'Rock Festival

  • fotograf poznań koncerty wydarzenia maciej bobyk

Każde z nas ma swoje historie z "Woodstocku". Moje nie były chyba na tyle sążne, by było się czym chwalić. Mam miłe wspomnienia jeszcze z Żar. Ale o tym, może potem.

Kochani Niecierpliwi: linki do galerii u dołu artykułu :)

Z czasem Woodstock stał się dla mnie miejscem spotkań ze znajomymi i przyjaciółmi z całej Polski. Na piwo na drugim końcu kraju mogło nie być czasu, ale żeby się spotkać na Woodstoku i pogadać zawsze!

Przystanek nigdy nie był dla mnie darmową koncertownią. - Już w liceum stałem z puszką, bez względu na mróz i deszcz, i kwestowałem na rzecz Wielkiej Orkiestry – wtedy najlepsze były duże cmentarze i okolice bankomatów. Najzimniej było chyba 1997, kiedy ręce dosłownie przymarzały nam do puszki. Wolontariusze, co prawda, serwowali ciepłe posiłki, ale w centrum miasta, i mało komu chciało się urywać z dobrych miejscówek na dwie godziny i walić do śródmieścia, bo ważniejsze było zebrać hajsy dla Jurka. A jak zebraliśmy, więcej kasy to nasze LO mogło się pochwalić tym, że znów zebrało najwięcej pośród wszystkich liceów w Poznaniu

I nawet kiedy zbiórki na Finał już nie angażowały nas tak bardzo, to jaraliśmy się i pewnie do dziś, jaramy się każdym, corocznym kolejnym rekordem w zbiórce. I trzymamy „z całej epy” kciuki za Owsiaka.

Dlatego właśnie, Woodstock, a później Pol'and'Rock Festival był naturalnym miejscem spotkań „nas, kwestujących” i wszystkich znajomych zaangażowanych kiedyś w pomoc dzieciom i szpitalom. I dopiero na drugim miejscu były koncerty. Mieliśmy wtedy wrażenie, że Przystanek jest, prostym podziękowaniem za naszą pracę – pozornie zbytecznym, ale marketingowo koniecznym działaniem, by o Orkiestrze mówiło się więcej i głośniej, także za granicami naszego kraju.

  • fotograf z poznania koncerty maciej bobyk

Tym bardziej nigdy nie mogłem zrozumieć tych osób, które mieszały Jurka w rozliczenia i politykę. Dla nas oczywistym było, że jeśli ktoś wbrew całemu systemowi, skostniałej urzędniczej machinie, potrafi zapewnić najpotrzebniejsze urządzenia i wyposażenie do ratowania życia, to przypuszczalnie organizacji tego poświęca swój cały rok, to też chciałby coś „do gara wrzucić”. I oczywistym było, że to zawsze jest jakiś procent z tego całego przedsięwzięcia jest na wyżywienie organizatora. nigdy się w to nie zagłębialiśmy, bo każde z nas widziało, że wymiernych korzyści jest z tego więcej niż „kosztów”. I to jest OK, to jest normalne i zdrowe. Bo wiecie: zazdrość to strasznie gówniana emocja, która więcej psuje niż daje i buduje. A Jurek ma już swoje lata, i to nie od wczoraj, i szczerze go podziwiam, że ma jeszcze siłę ciągnąć ten cały ambaras i pchać z mocą lokomotywy, rok do roku. Jurku, dziękuję :-* Kawał dobrej (chyba nadal niedocenionej) roboty.

Wracając do Żar: może jeszcze kiedyś znajdę zdjęcia, ale pamiętam ten Przystanek doskonale. Mój pierwszy kontakt z Woodstockiem: przyjeżdżamy pociągiem gdzieś na bocznicę w środku nocy, jest ciemno jak cholera, w oddali widać łunę światła nad sceną i kilka jupiterów próbujących rozświetlić wijącą się w kurzu okolicę.

Długi sznur ludzi z plecakami mówi nam, że po wyczerpującej podróży pociągiem mamy jeszcze z godzinę (może pół godziny) do przejścia w żółtych obłokach pyły pod migoczącymi gwiazdami. Ludzie idą cierpliwie w kierunku muzyki i światła, gdzieś przez pola, zupełnie nie widząc drogi pod nogami, a z oddali dochodzą nas słowa piosenki Boba Marleya Exodus. Jakież to było magiczne... Zaprawdę!

Rozbity w ciemnościach namiot, obudzeni przez Krisznowców o 10:00 nad ranem, pierwszy kontakt z aromatem tojków, wino przelewane podobno gdzieś pod stołem do butelek w samym prohibijmym mieście, słoneczniki, kurz i tysiące bezwarunkowo szczęśliwych ludzi na ścieżkach przystanku. Tak wchłonęła mnie wówczas atmosfera Przystanku Woodstock. i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będzie czas więcej napisać o tym.

Jako, że na co dzień jestem skromnym fotografem z Poznania, za każdym razem staram się zabrać na przystanek aparat i zrobić trochę zdjęć. W tym roku wszyscy bardzo żałujemy nałożonych restrykcji to wzięło mnie na pomysł, bo podzielić się z Wami zdjęciami z zeszłego roku 2019 - na otarcie łez skutków tego świrusa:

 

Jeśli ktoś z Was doczytał do tego miejsca, to mam szczerą nadzieję, że chociaż ktoś odnajdzie siebie na fotach, albo zwyczajnie gęba Wam się uśmiechnie na myśl o tamtych chwilach. Jest tego dużo, jak cholera, dlatego będę kolejne link do galerii dorzucał częściami co kilka dni, aż cała historia na zdjęciach będzie gotowa.

 

  • Na pierwszy ogień poszedł Dub FX i oczywiście nasze/Wasze twarze:

* Nie wiem jak Wy, ale trafiłem kiedyś na taki kawałek na YT: Dub FX 'Flow' feat. Mr Woodnote – co mnie totalnie zamiotło, że z gardła, loopów i saxu idzie takie rzeczy zrobić, - aż ciary lecą przez plecy lecą.... Miodnie na żywo takoż!

link do zdjęć na fejsie część pierwsza:

https://bit.ly/30b71Vc

 

  • 2. Majka Jeżowska – trochę dziwna sprawa, bo gdy dorastałem, to już była (tak mi się wydawało) dorosła pani, która była znana z tego, że w telewizji puszczają jej kawałki dla dzieci. Dlatego też idąc na jej koncert mieliśmy z Anią mieszane uczucia, czy nie będzie aby... infantylnie (to chyba dobre słowo) – i jakież było nasze zaskoczenie kiedy wszedł dobry rockowy riff, gęste bębny i delikatne, ale charakterne przearanżowanie wszystkich numerów – aż do dziś mi się gęba śmieje, gdy odpalam KręciołaTV i słucham tego koncertu – Majeczko! to było przecudowne, prawdziwa petarda głosu i świetnego wyglądu! Dzięki śliczne, chcę jeszcze Twojego grania na żywo!

link do fot z koncertu Majki Jeżowskiej 2019 na Woodstocku 

https://bit.ly/3fdFRBk